piątek, 15 grudnia 2017

Emocjonalny rollercoaster. "Arsen" - Mia Asher





Tytuł: "Arsen"
Tytuł oryginalny: "Arsen. A broken love story"
Autor: Mia Asher
Wydawnictwo: Szósty Zmysł
Tłumacz: Iga Wiśniewska
Data premiery: 15.11.2017
 Ilość stron: 450
 Ocena: ★★★★★★★★☆☆






„Miłość może cię zniszczyć. Miłość może cię skreślić. Miłość może cię uleczyć. Miłość może cię udoskonalić. A jeśli masz farta, miłość może cię na nowo scalić.”

Tę książkę widziałam wszędzie, dosłownie wszędzie. Gdzie tylko nie spojrzałam to się pojawiała. Na blogach, Instagramie, facebook’u, na stronie internetowej każdej księgarni internetowej, a także w stacjonarnych placówkach. Bałam się, że jak kiedyś otworzę lodówkę to też ją tam znajdę. Zwykle unikam czytania książek, kiedy wszędzie jest o nich głośno. No i nie za bardzo lubię erotyki, a ta książka nim jest. Co w takim razie skłoniło mnie do przeczytania „Arsena” Mii Asher?

Historia miłosna Cath i Bena jest jak z bajki. Spotkanie w deszczu, nieśmiałe rozmowy, głębokie spojrzenia w oczy i oni – młodzi, zakochani i nie widzący świata poza sobą. Cath byłą dość nieśmiałą i raczej przeciętną dziewczyną, której pewien chłopak zawrócił w głowie na dobre. Ben to przystojny i kochający mężczyzna, do którego wzdychało wiele dziewczyn. Ale one go nie obchodziły. Dla niego liczyła się tylko jedna. Ale czemu to wszystko piszę w czasie przeszłym? Co się zmieniło?
Pojawia się Arsen. Syn bogatego biznesmana, który ma współpracować razem z Cath. Uważa się za nie wiadomo kogo, jest bardzo przystojny, wręcz opisywany jak jakiś grecki bóg. I tu już na wstępnie pojawiają się kłopoty.

Cath i Ben są szczęśliwym małżeństwem z wieloletnim stażem. Do pełni szczęścia brakuje im tylko dziecka. Niestety, młoda kobieta cierpi na przypadłość, która nie pozwala jej donosić ciąży. Po każdym poronieniu przechodzi załamanie oraz traci nadzieje na urodzenie potomka i stworzenie pełnej rodziny. Ben to mężczyzna idealny. Jest cierpliwy, opiekuńczy, kocha żonę nad życie i stara się być dla niej wsparciem w tych ciężkich chwilach. Niestety ona to wsparcie odrzuca twierdząc, że mąż jej nie rozumie, udaje, że wszystko będzie dobrze i przez to kobieta coraz bardziej się od niego oddala i rzuca się w wir pracy. Szuka pocieszenia w ramionach Arsena, który oferuje jej początkowo przyjacielskie wsparcie. Niestety na tym to się nie kończy. 

„Gdy patrzyłem, jak odchodzisz, zabierając ze sobą wszystkie moje niespełnione marzenia, sny, które jeszcze się nie ziściły, czułem w sercu każdą uncję miłości, jaką do ciebie żywiłem, i byłem tego wszystkiego świadom… gdy patrzyłem, jak odchodzisz. Ale ty też to wiedziałaś, bo zabrałaś moje serce ze sobą.”

Książka zaskoczyła mnie niejednokrotnie i zaufundowała emocjonalny rollercoaster. Niesamowicie wciąga i intryguje, mimo że postępowanie głównej bohaterki pozostawia wiele do życzenia. Powiedzieć, że zachowuje się ona niedojrzale, nieodpowiedzialnie, irracjonalnie i jak nastolatka, to jak nic nie powiedzieć. Strasznie to irytuje, do tego stopnia, że czasem ma się ochotę wydrzeć na nią i spytać: co ty robisz ze swoim życiem kobieto?!  Strasznie mi szkoda Bena. Nie zasłużył na to wszystko co go spotyka. 

 „Nawet kiedy horyzont wydaje się ponury i pełen bólu, musimy nauczyć się walczyć i przetrwać, ponieważ korzyści wynikające z tej bolesnej walki oznaczają, że odzyskujemy swoje życie.”

Cała powieść jest przepełniona miłością jaką Ben darzy Cath oraz jej zagubieniem po poronieniach. Koniec końców wychodzi na to ile to ją kosztowało, i że błędy przeszłości ciągnąć się będą za nią jeszcze bardzo, bardzo długo. Mimo, że jej postępowanie jest bardzo niemądre i miałam chwilami ochotę ją udusić, a jednocześnie przytulić za całe cierpienie jakiego doświadczyła. Nie do końca zrozumiałam ostatnią decyzję Arsena i w pierwszej chwili pomyślałam, że jest mega dupkiem, a cała powieść straciła w moich oczach, brak jej sensu i jest strasznie pusta. Dopiero po przeczytaniu epilogu się wszystko wyjaśniło. Wiele on zmienił i sprawił, że inaczej na to wszystko spojrzałam, do tego stopnia, że zaczęło mi być szkoda Arsena. Świadczy to o tym, że powieść trzyma w napięciu d ostatniej strony i niczego nie można być pewnym. 

Nie spodziewałam się po tej książce aż tylu emocji. Byłam wściekła i smutna nie raz. Każdy z bohaterów zmaga się z demonami przeszłości. Bena nie da się nie lubić. Natomiast z Cath i Arsenem bywa różnie – zdania są podzielone. Mimo, że mamy tu różnych bohaterów: Cath – której zachowanie bardzo denerwuje, Arsena – playboya oraz manipulatora, i Bena – jedyną poczciwą postać, to gdyby któregokolwiek z nich zabrakło, to historia byłaby niepełna. Autorka w tym miejscu uświadamia jak łatwo pomylić prawdziwą miłość z fizyczną fascynacją.

„Arsen” pokazuje jak ważna jest nieustanna troska o małżeństwo i szczere rozmowy. Może gdyby Cath się na nią zdobyła, to jej życie wyglądałoby inaczej. Początkowo miałam problem z oceną tej książki i sądzę, że o dokładnie coś takiego chodziło autorce. Ale w tym miejscu jako osoba nie lubiąca erotyków polecam Wam tę powieść serdecznie. Gwarantuję, że będziecie jednocześnie ją kochać i nienawidzić. Jest ona nieprzewidywalna, inna niż wszystkie, szybko się ją czyta, nie można się oderwać  i nie da się o niej szybko  zapomnieć. Pokaże ona jak poważne mogą być skutki naszych decyzji, a także da nadzieję na lepsze jutro.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz